You are currently viewing Kulisy Szkoły Trenerów Pisania

Kulisy Szkoły Trenerów Pisania

na zdjęciu: Audrey Hepburn w filmie „My Fair Lady”

Przyznaję się, opuściłam pierwsze zajęcia Szkoły Trenerów Pisania. Ale mam niezłe alibi, prowadziłam własne warsztaty 300 km dalej i mam na to świadków.

Wróciłam do domu w radosnym nastroju, nieświadoma grozy rozgrywających się w Krakowie wydarzeń. Kilka dni później otrzymałam notatki z zajęć. Wiedziałam, że warsztaty Marii są intensywne, ale to? Kiedy ja mam to wszystko ogarnąć? A moja praca? Wzięłam głęboki oddech. Gdzieś z tyłu głowy cichutki głosik powtarzał: „A czego się spodziewałaś? Przecież to szkoła trenerów pisania”. Pocieszyło mnie troszeczkę, że nie tylko mnie przytłoczyła ilość zadań domowych.

W notatkach trafiłam na zdanie: „Zrób listę czynności regeneracyjnych, które pomogą ci po warsztatach”. – „Ale po tych, które my mamy prowadzić, czy tych ze szkoły?” – jęknęłam do słuchawki, gdy wreszcie zadzwoniłam do koleżanki po dalsze wskazówki. Roześmiała się – „W sumie, po jednych i drugich”.

Drżącą ręką sięgnęłam po listę zadań domowych. Ćwiczenia, definicje… dobra, da się zrobić. „Poleć koleżankom parę ciekawych książek…” Zmrużyłam oczy usiłując odszyfrować dopisane drobnym pismem słowa… „parę na każdych zajęciach”. Zakrztusiłam się. Ile tego będzie? Czy Maria naprawdę uważa, że co miesiąc będę mieć nowe książki i przeczytam te polecone? Nie… to niemożliwe, mam nadzieję, że nie… Przecież nikt nie czyta w takim tempie. No dobra, niektórzy czytają. Ale ja nie.

Oddech, pamiętaj żeby oddychać.  No dobra, co my tu mamy dalej – „Napisać dwa artykuły”, i daty. Pusta linijka w notatkach koleżanki wyraźnie mówiła, że w domyśle jest: „dwa na każde zajęcia”. No nie! Ja rozumiem. O.K. Trenerzy pisania, pisanie artykułów. W sumie, można się było tego spodziewać. Tylko, że w tej chwili nie wyrabiam się nawet z artykułami do mojej pracy! Tworzę właśnie mój pierwszy kurs online i nawet powieść musi poczekać, a moi bohaterowie pojawiają się niespodziewanie w różnych miejscach i patrzą na mnie z wyrzutem. Artykuły pisarskie były gdzieś na szarym ogonie tasiemca listy zadań.

Przewróciłam kartkę. „Napisz bio. Takie odjechane, niestandardowe, ma być ciekawe.” Jakaś kulka spadła mi aż do żołądka. Nie wiem skąd się wzięła, ale ewidentnie spadła. Że jak? Tego chyba mi nie zrobi. Mogę pisać artykuły, mogę nawet pisać powieść, ale na litość, nie każcie mi pisać bio!

– Nie ma litości – zabrzmiało w słuchawce telefonu. W takich sytuacjach z Marią nie ma dyskusji. – Jutro chcę je już wrzucić na stronę.

– Ale… – przełknęłam ślinę – ja zaraz wychodzę do pracy, a rano wylatuję na kilka dni do Dublina.

Cisza.

– To niedobrze. Przyślij mi zdjęcie. Napiszę, że się guzdrzesz z tym tekstem. I napisz je w samolocie. Widzisz? – głos Marii zmienił ton na radosny. – Masz czas!

Co zrobić. Trudno dyskutować z takim argumentem.

Uważnie prześledziłyśmy z Marią przebieg warsztatu i zadania domowe sprawdzając, czy na pewno wszystko już wiem.

– Powinnaś zrobić sobie wszystkie te ćwiczenia, które wspólnie z dziewczynami robiłyśmy na zajęciach.

– Aha… – Maria najwyraźniej nie była świadoma mojego stanu psychicznego.

Siedzę właśnie w samolocie i piszę ten artykuł. Po powrocie dam go Marii. Ciekawe co powie.

To dopiero początek tej przygody 😉

*

*Żadne dwu-, czworo-, ani wielonożne stworzenie nie ucierpiało podczas pisania tego artykułu. Chcę też zaznaczyć, że jakkolwiek mocno inspirowane rzeczywistością, zapisane tu dialogi odzwierciedlają jedynie moją subiektywną perspektywę.

*

Mam dla ciebie jeszcze post scriptum 😉 Maria wstawiła ten artykuł do swojego ostatniego newslettera. Wzruszyłam się, gdy przeczytałam jej słowa:

„Kiedy przeczytałam tekst Aliny najpierw zbladłam, potem zrobiłam się bardzo czerwona i przez jakieś 5 minut myślałam, że NIGDY, ALE TO NIGDY tego nie opublikuję. A potem zaczęłam się śmiać. I jeszcze chwilę potem pomyślałam, no tak, to wszystko jest prawda. No tak, bardzo serio traktuję moją pracę, jestem wymagająca względem siebie i innych i cenię wiedzę i profesjonalizm. Więc w sumie to cała prawda. Robię to dziś pierwszy raz, w 120 liście o pisaniu oddaję głos komuś innemu.”

Udostępnij