You are currently viewing Co łączy Neila Gaimana, Terrego Pratchetta i Douglasa Adamsa? – cz.1 – o spotkaniu i przyjaźni Gaimana i Pratchetta

Co łączy Neila Gaimana, Terrego Pratchetta i Douglasa Adamsa? – cz.1 – o spotkaniu i przyjaźni Gaimana i Pratchetta

Przekopując odmęty Internetu trafiłam na spotkanie z Neilem Gaimanem – “Neil Gaiman on Terry Pratchett and writing, in conversation with Michael Chabon. Przyznaję, pochłonęło mnie bez reszty na półtorej godziny. Gdy na horyzoncie pojawia się nazwisko Gaiman, jakaś część mnie strzyże uszami.  Lubię jego poczucie humoru, hipnotyzującą, nieco senną atmosferę powieści i niezwykłe ścieżki, którymi prowadzi czytelnika. Tworząc „Nigdziebądź” otworzył w znanym nam Londynie wiele bram do świata „pod”, a po przeczytaniu „Amerykańskich Bogów”… Ale lepiej sam/-a sprawdź 😉 Wywiady z tym autorem mają dodatkowy urok, gdy z cudownym brytyjskim akcentem mistrzowsko snuje ciekawe i zabawne opowieści na dowolny w zasadzie temat.

Ale wywiad, na który się natknęłam jest wyjątkowy, ponieważ odbył się w dzień śmierci Terrego Pratchetta, 12 marca 2015, a informacja o odejściu przyjaciela dotarła do Gaimana rano tego samego dnia. Neil opowiadał o swojej przyjaźni i współpracy z Pratchettem przy pisaniu powieści „Dobry Omen” i o wspólnych przygodach. Dodatkowo, spotkanie prowadził inny ciekawy pisarz, Michael Chabon (wywiad z nim można przeczytać w majowym wydaniu magazynu „Książki” z 2018 roku), a rozmowy z autorami prowadzone właśnie przez pisarzy zawsze są dla mnie ciekawsze.

No i jeszcze Douglas Adams… ale po kolei.

30 lat wcześniej…

You’re one of me too! – Ty też jesteś mną!

Po raz pierwszy spotkali się w chińskiej restauracji w Londynie, trzydzieści lat i jeden miesiąc wcześniej, przy okazji wywiadu, który Neil Gaiman miał przeprowadzić z Terrym Pratchettem po ukazaniu się „Koloru magii”. Żartując odkryli, że obaj niezależnie wpadli na dowcip o zakazanej książce telefonicznej. Każdy z nich miał nawet dla niej swoją nazwę. „To był ten dziwny moment, w którym siedzisz z kimś i zdajesz sobie sprawę, że wasze umysły pracują w podobny sposób” – wspomina Gaiman – „To niesamowite, mamy ten sam rodzaj umysłu, ty też jesteś mną!” („You’re one of me too”) „Nie wiedziałem, że jest gdzieś jeszcze jeden taki jak ja”. Wtedy rozpoczęła się przyjaźń.

Nie był stworzony do noszenia kapeluszy – Pratchett o Gaimanie

Terry Pratchett, opowiadając ze swej strony o tym samym spotkaniu, opisywał bladego reportera w beznadziejnym, szarym kapeluszu: „On nie był mężczyzną stworzonym do noszenia kapeluszy. Nie było między nimi naturalnej jedności. To był pierwszy i ostatni raz, gdy widziałem go w kapeluszu. Jakby podświadomie zdawał sobie sprawę z tego braku harmonii, nie raz zapominał go w restauracjach. Pewnego dnia po prostu po niego nie wrócił. Jeśli poszukasz naprawdę wnikliwie, może uda ci się odnaleźć niewielką restaurację gdzieś w Londynie, gdzie upchnięty z tyłu na półce leży zakurzony szary kapelusz w stylu homburg. Kto wie co się stanie, jeśli włożysz go na głowę?”. Urzekła mnie ta historia 🙂 Resztę opowieści Terrego możesz przeczytać tutaj: „Terry Pratchett on Neil Gaiman.

Wpływ Gaimana na Pratchetta

Krasnolud gigant

Gaiman nazywa Terrego Pratchetta swoim przyjacielem i mentorem. I jak to się dzieje wśród przyjaciół, obaj autorzy wpływali wzajemnie na siebie i swoją twórczość.

„To było w czasach, zanim komputery nauczyły się ze sobą rozmawiać, mieliśmy komputery, ale one nie rozmawiały. Wiele razy odbierałem telefon i słyszałem w słuchawce głos Terrego:

– Hej, co jest śmieszniejsze?  – i opowiadał mi dwa pomysły. – Czy bardziej zabawne jest, gdy ktoś zostaje wychowany przez krasnoludy i zupełnie nie zauważa, że jest absurdalnie wysoki, czy może śmieszniejsze będzie, jeśli ktoś jest zagubionym księciem i nikt się nie zorientował?

– Wiesz, możesz zrobić to i to.

Większość naszych rozmów kończyła się moim stwierdzeniem – możesz zrobić to i to. Wtedy on pytał:

– Jak?…”

A potem czytamy w książkach Pratchetta na przykład o Marchewie Żelaznywładssonie, formalnie krasnoludzie, bo wychowanym przez krasnoludy, który miał sześć stóp wzrostu, a przy okazji okazał się potomkiem ostatniego króla Ankh-Morpork… Postać ta pojawia się w cyklu o Straży Miejskiej ze Świata Dysku.

Jak Gaiman uratował Świat Dysku

„Innym razem w słuchawce głos Terrego oznajmił:

– Skończyłem ze Światem Dysku i mam zamiar stworzyć dużą serię science fiction. Mam taki pomysł… – i mi go opowiedział.

– Cóż, to fajny pomysł, ale myślę, że powinieneś napisać książkę o Śmierci.

Tydzień później mój telefon zadzwonił znowu, a głos Terrego oznajmił:

– Ty draniu, nazywa się Mort! – i się rozłączył.”

…I w ten sposób możemy przeczytać historię o uczniu Śmierci w powieści: „Mort”.

Część druga artykułu 🙂

Udostępnij